11.03.2011: Polish Honeymoon skończył się – Wiktor Moszczyński

“Polish Honeymoon skończył się”  - Wiktor Moszczyński 

Od razu poznaję na ulicach Londynu polskie dzieci. Ubrane w ciepłe, kolorowe zimowe płaszczyki, wełniane szaliczki i czapeczki, wyglądają  czerstwo i zdrowo w londyńskiej plusze. Niezrażone mokrą, czy zimną pogodą nasze krasnoludki kroczą rezolutnie przy swoich matkach w drodze do angielskiej szkoły czy polskiej szkółki sobotniej lub na wyprawie do sklepów. W porównaniu z dziećmi angielskimi czy hinduskimi wydają się być zdrowsze i weselsze. Ich obecność na Wyspach napawa mnie dumą a nawet, mógłbym powiedzieć, rozkoszą. Już przeszło 13 tysięcy jest ich w szkołach samego Londynu. Udały sie nam te dzieci, myślę!

To jest ta pozytywna strona medalu. Dzięki masowemu napływowi Polaków do Wielkiej Brytanii w ostatnich 6 latach, Anglia i Szkocja tryskały nową energią. Nasi ożywili gospodarstwa wiejskie; uratowali rolnictwo w Norfolk i Lincolnshire od zagłady. Farmerzy i hotelarze zacierają ręce nowym pracowitym narybkiem, Polacy dominowali na placach budowy i słynęli, jako tani hydraulicy, murarze i dekoratorzy. Nawet były takie okazje, że inne narodowości podszywały się pod Polaków, aby uzyskać prace jako “Polish plumbers”.  A poważna prasa brytyjska i politycy ze wszystkich partii szalały na temat tych pracowitych Polaków, którzy wykonują tą pracą, której młodzi Brytyjczycy nie chcą brać. Pisano o tym, jakie miliony zbijamy dla brytyjskiej gospodarki, że zakładamy firmy i zatrudniamy mieszkanców Wysp Brytyjskich. Poza tym odmładzamy Wielką Brytanią demograficznie, bo za wielki procent tubylców żyje juz na emeryturach pochłaniając dorobek, który wypracowuje kurcząca się liczba młodych.

Nawet były żarty na nasz temat. Było kiedyś słynne ogłoszenie pokazujące siedmiu osobników stojących wokoło jednego pracownika z hełmem kopiącego dołek. Każdy ze stojących ważniaków posiadał etykietę zwiazaną z biurokracją pracy czy zatrudnienia, zaś jedynego autentycznego pracownika określano jako “Polish worker”. Inny żart w satyrycznym  rogramie telewizyjnym “Mock the Week”                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                          mówił o obawach nadchodzącego najazdu Rumunów i Bułgarów do Wielkiej Brytanii, ale “nie szkodzi,” tłmaczył jeden komik, “ bo w Dover zatrzyma ich polska straż graniczna.” Żarty te wskazywaly na percepcję liberalnych elit brytyjskich na naszą wszechobecność i pracowitość.

Ale nie cała prasa podzielała tak różowy obraz o naszych przybyszach. Brukowce o bardziej konserwatywnym nastawieniu już od początku widziały naszych w innym świetle. Dla nich symbolizowaliśmy wszystko, co najgorsze – a więc byliśmy imigrantami, przyjechaliśmy tu jako obywatele znienawidzonej przez nich rozszerzonej Unii Europejskiej, a nasz przyjazd i prawo pracy umożliwił zwalczany przez nich rząd New Labour. Szukali więc i wytykali nam, co można było najpodlejszego, najbrudniejszego – a więc że zbieraliśmy zasiłki brytyjskie na nasze dzieci w Polsce, że wielu z nas było bezdomnych, że inni zabierali pracę młodzieży brytyjskiej, że kradliśmy ryby ze stawów, zabijali łabędzie, tarmosili kobiety, nosili noże, zasilaliśmy brytyjskie więzienia, gdzie tworzyliśmy największą brać kryminalistów obcego pochodzenia. Grzechy te, czasem prawdziwe, a czasem urojone, popełniały tylko nieliczne grupy Polaków, ale przy sensacyjnych nagłówkach i zdjęciach obciążały wszystkich.

Z początku poprawność polityczna i popularność Polaków wśród decydentów politycznych i pracodawców chroniła nas przed najgorszymi skutkami tych napaści medialnych. Uczniowie z ostatnich ławek nie lubią prymusów chwalonych przez nauczycieli. Toteż pewna część społeczeństwa brytyjskiego, czyli bezrobotni, rodziny na zasiłkach, czy inne mniejszości narodowe widziały w naszych pracowitych i dobrze zarabiających przyjezdnych konkurencję o pracę i zasiłlki. Im więcej chwaliła nas prasa liberalna, tym bardziej zaczęła rosnąć niechęć do nas wśrod nieudaczników tego kraju. Pamiętam jak kandydowałem w wyborach i chodziłem od domu do domu szukając wsparcia. Wówczas najczęściej na imigrantów, a szczególnie Polaków, narzekali właśnie murzyni, hindusi czy arabowie. Nie było tu cienia ironii.

Przypomniał mi to inny kawał z programu “Mock the Week” wypowiedziany przez komediantkę jamajskiego pochodzenia. Wysłuchuje jak jej własna matka psioczy na Polaków: po co tu przyjeżdżają? Dość już tych imigrantów, którzy nam prace zabieraja, itd. “Ale mamo,” protestuje córka, “przecież ty zapominasz, że 40 lat temu też tu przyjechałaś do pracy jako imigrant; Anglicy wołali “precz”, a mimo tego zostałaś. Czy nie czujesz jakiejś sympatii dla tych nowych przyjezdznych?” “Nie,” odpowiada czarna matka tryumfalnie, “bo teraz to ja mam brytyjski paszport!”     

Wówczas jeszcze większość społeczeństwa nas tolerowała, miała uznanie dla polskich osiągnięć, przymrużała oczy na nasze wady. Ale jeszcze wtedy gospodarka brytyjska rozwijała się dynamicznie.

Teraz jest inaczej. Mamy kryzys gospodarczy. Niechęć wobec Polaków rozszerza sie, szczególnie wśród młodych Brytyjczyków dotychczas bardziej tolerancyjnych. Poprawność polityczna chroni nas jeszcze w szkołach, w liberalnych mediach, w samorządach, ale jesteśmy coraz bardziej pod pręgierzem niechęci środowiska. Nasze potknięcia są już mniej tolerowane. Obserwowałem ostatnio jak Polski “builder” zachowywał się ordynarnie w sklepie ze sprzętem budowalnym; jak zdenerwowana polska matka wyzywala na cały głos nauczycielkę w szkole londyńskiej, że nie znała języka polskiego, a kierowniczkę szkoły nazwała publicznie rasistką. Komentarze ,któe słyszałem po odejściu tych osobników były negatywne nie tylko wobec tych poszczególnych osób, ale przeciw “aroganckim Polakom” ogólnie.

A nagonka w brukowcach nasila się. Czytamy w ostatnim tygodniu, że 100,000 Polaków ma przybyć do Anglii, aby ciagnąć zasiłki dla bezrobotnych,że rośnie ilość przestępców w więzieniu, że polskie gangi teroryzują niewinnych Polakow ściągając ich do nieistniejącej pracy, po czym zmuszają ich do otwierania kont bankowych, które gangi później wykorzystują do prania brudnych pieniędzy. Ciekawe, że w tej ostatniej sprawie media brytyjskie ani razu nie wspomniały, że te gangi prowadzą Romowie z polskimi paszportami. Już tu poprawność broni Romów, ale nie Polaków!

Skutki bywają gorzkie. Polacy i Polki atakowani są coraz częściej na ulicach, czy w pubach. Ostatnio nożownik naumyślnie sprowokowal i zamordowal Polaka w północnym Londynie, a parę dni temu kierowca wozu naumyślnie wjechal na chodnik całym pędem, aby przejechać Polaka na chodniku w Greenford. Pewni rodzice boją się o bezpieczeństwo swoich pociech w szkołach (mimo, że tam są rzeczywiscie najczęściej bezpieczne) a inni boją się przyznania do polskości.

Nie jest to zjawisko powszechne, ale coraz częściej pojawia się. Recesja i strach wyspiarzy o własną pracę robi swoje. Możemy już tylko liczyc na własne zachowanie i oczekiwać szacunku i przyjaźni w środowisku brytyjskim przez nasz własny dorobek, a nie dlatego, że jesteśmy Polakami. Nasz “Polish honeymoon” na Wyspach bezpowrotnie skończył się. I dla naszych dzieci też.

Wiktor Moszczyński – Dziennik Polski 11 marca 2011r.

One Response to “11.03.2011: Polish Honeymoon skończył się – Wiktor Moszczyński”

  1. Mariusz Moszczyński says:

    Witam Pana.
    Chcialem powiedziec ze jest to bardzo dobry artykul.Przyjechalem do anglii w 2000r.Na poczatku mieszkalem w londynie , a od 5-ciu lat mieszkam z zona i 2-ka dzieci w High Wycombe.Chcialem powiedziec ze osobiscie ani ja ani moja zona nie spotkalismy sie z niemila krytyka z powodu naroidowosci.Malo tego jestem kierownikiem magazynu i pracuje tylko z anglikami.Anglicy sa troszeczke leniwi,ale tacy byli zawsze i to my po 2005 roku probujemy zmienic ich zycie.Mi pracuje sie z nimi bardzo dobrze!Polacy w ostatnim czasie bardzo sie zmienili i nie sa juz bardzo dobrymi pracownikami.Ja i zona znamy kilka rodzin i z pzykroscia musze powiedziec ze WSZYSCY z nich nie sa zainteresowani praca.Kazdy z nich posiada mieszkanie komunalne oraz pelne benefity! My nie mamy zadnej z tych zeczy.To ze polacy na wyspach sa pracowici w 70% jest to niestety mit.Moi koledzy z pracy powiedzieli mi ostatnio ze jestem WYJATKIEM wsrod polakow bo jestem pracowity,poniewaz oni z zycia poza praca maja inne doswiadczenie.Ostatnia zecz to kultura polska w sklepach,parkach itp.Probujemy na sile zwrocic na siebie uwage niestety poprzez okrzyki w naszej lacinie,ktora wielu anglikow troszke zna.To nie jest anglia z przed 10-ciu lat-szkoda.
    Bardzo dziekuje i pozdrawiam!
    Mariusz

Leave a Reply