03.12.2008: Płynie w nas polska krew – Dziennik Polski

http://www.dziennikpolski.co.uk/index.php?option=com_content&view=article&id=283:pynie-w-nas-polska-krew&catid=4:reportae&Itemid=11

Wtóruje mu Andrzej Tutkaj, działacz polonijny urodzony na Wyspach. – Przeczuwałem co się będzie działo zanim jeszcze Wielka Brytania otworzyła drzwi dla Polaków w 2004 roku. Wiedziałem, że tysiące ludzi przyjadą do Anglii szukać lepszego życia. I od razu miałem świadomość, że niektórzy sięgną tutaj dna i trzeba będzie wyciągnąć do nich rękę.

Nie trzeba było długo czekać, by przewidywania Andrzeja zaczęły się sprawdzać. Symbol emigracji, czyli tanie linie lotnicze, nawet nie lądowały jeszcze w Polsce, a już na dworzec Victoria nadciągały autokary pełne rodaków. Większość z nich przyjeżdżała zupełnie w ciemno, bez znajomości języka i co gorsza z przekonaniem, że praca czeka na nich na każdej ulicy.

Zarówno dla Andrzeja jak i Adama oczywistym było, że to właśnie oni powinni pierwsi zareagować. Język angielski jest dla nich czymś naturalnym. Są w stanie sprawnie porozumieć się i z Anglikami, i z Polakami. To był wielki atut, gdy na ulice miast lądowały dziesiątki rodaków.
…………………………………………………..

Andrzej Tutkaj jest wielkim patriotą. Na każdym kroku podkreśla dumę ze swoich korzeni i wrażliwie reaguje na wszystkie ataki na Polaków. Po 1990 roku z dumą wystąpił o polski paszport. Znajomi pytali, po co mu ten dokument. A dla niego jest on ważniejszy, niż ten brytyjski.

Ale po cichu przyznaje, że czuje się nieswojo po istnym najeździe rodaków z kraju. – Myślę, że większość z urodzonych tutaj Polaków poczuła się zagrożona – ujawnia. I nie chodzi bynajmniej o konkurencję na rynku pracy, lecz zepchnięcie „starej” emigracji na boczny tor. Media w kraju, a za nimi politycy podchwycili temat wyjazdów młodych ludzi za granicę. Głośno było o tym, że mieszkają na ulicy, po parkach, padają ofiarami oszustów. Kraj w jednej chwili zapomniał, że pozostało wiele niezamkniętych spraw, do których nikt dziś już nie powraca.

- Choćby edukacja – mówi Tutkaj. – Wielu z nas ma problemy z językiem polskim. W domach rodzice zaniedbywali polską mowę, a chcielibyśmy mówić jak wykształceni ludzie. To naprawdę nie jest łatwe – przekonuje. I podkreśla, że choć płynnie włada polskim, to ze znajomymi rozmawia zawsze po angielsku. Tak jest dużo łatwiej i dla nich, i dla niego. Choć jeszcze kilka lat temu mieli nadzieje na pójście do szkół językowych, aby zatrzeć wszystkie niedoskonałości. Dziś nikt nawet nie myśli, by dać pieniądze na działalność takich szkół. To cel drugorzędny – teraz liczą się losy najmłodszych emigrantów i to, czy uda się ich ściągnąć z powrotem do kraju.

…………………………………………….

Zarówno Adam jak i Andrzej chcieli wrócić do Polski na stałe. Jednak nie jest to takie proste.

Andrzej: – Tutaj mieszka moja mama, której nie zostawię bez opieki. Niestety ona nie chce myśleć o powrocie do kraju.

………………………………………………..

Andrzej Tutkaj jest zmartwiony tym, że jego pokolenie żyje i funkcjonuje z dala od najmłodszych emigrantów. Jak mówi, jest między nimi wiele różnic, ale warto nawiązać dialog by razem walczyć o nasze prawa. – Weźmy publikacje prasowe szkalujące Polaków. Z tego co wiem, skargi i sprostowania piszą właśnie moi polscy koledzy. Młodych ludzi albo to nie interesuje, albo nawet nie mają pojęcia, że coś takiego zostało opublikowane.

Leave a Reply